odpicowane etui - final form

Etui jak etui. Zwyklak, który można nabyć w pierwszym lepszym sklepie (na dodatek dostałam je za free do aparatu). Czarne, nudne, średnio ładne. Historia z przerobieniem tego etui zaczęła się w lipcu 2011. Jednak było to tak żmudna i bolesna dla opuszków palców praca, że od tamtego czasu odkładałam to na później.

Kto śledzi fb ten wie, że wczoraj mnie tchnęło na obszycie paska aparatu, ale przypomniałam sobie, że przecież samo etui jeszcze nie gotowe. I zanim mnie ta wena opuściła, poleciałam do pudła z rzeczami do mojego artystycznego recyclingu. Padło na starą torebkę z ekoskórki. I tym sposobem mieszanka materiałów została dopełniona i muszę przyznać, że eksperyment się udał! Palce bolą, kolejne godziny skubania dziadostwa z łóżka (bo jako leń robię wszystko na łóżku, to dobra alternatywa, cały dzień w wyrku a nikt mi nie powie, że nic nie robię).

Oto przed Wami zwykłe etui po kilkudziesięciu (zasługa pedantyzmu) godzinach pracy. Mieszanka zamszyku ze starej koszulki, ekoskórki ze starej torebki i jeansowej panterki z kurtki mamy wygrzebanej ze strychu. Ręczna robota i hektolitry wody w zanadrzu, worek cierpliwości i 6 złamanych szpilek.











6 komentarzy:

  1. Genialne, nie mogę się nadziwić, że tak to fantastycznie przerobiłaś! Ja bym nie miała tyle cierpliwości :)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny pomysł ; ) bardzo fajnie Ci to wyszło, ja chyba nie miała bym tyle dokładności w przyszywaniu ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. prawda, że cackania z tym to było dużo, ale myślę, że jak macie tylko trochę chęci i materiałów do prób to działać! torby na laptopy, aparaty, nawet na telefon. gruba igła i działać! :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Idealne etui! Moje też jest czarne, nudne, ale chyba nie znajdę w sobie aż tyle zapału, żeby zrobić takie cudeńko jak Twoje :)

    OdpowiedzUsuń